piątek, 29 listopada 2013

Na oceanie spokojnym, czyli osobiste refleksje o floatingu

Z okazji prawie już weekendu i coraz mocniej goszczącej za oknami zimy (przynajmniej temperaturowo), dzisiejszy post poruszać będzie temat przyjemny, letni i bardzo głęboko relaksujący... A sam wpis będzie bardziej osobisty niż zwykle. Oczywiście mogłabym się rozpisywać o dobroczynnym wpływie floatingu na zdrowie oraz reklamować go jako świetną metodę odnowy biologicznej sportowców po wysiłku. Ale materiałów na ten temat w Internecie jest bardzo wiele. Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami głównie moimi prywatnymi odczuciami...

Od jakiegoś czasu w kilku miejscach w Polsce można skorzystać z kapsuł odpływowych. Ponieważ nigdy nie polecam sportowcom czegoś czego sama nie spróbowałam, postanowiłam odwiedzić jedno z warszawskich centrów floatingu. 

Byłam, spróbowałam i zapewniam że odpłynęłam... Ale po kolei...



Trafiłam do bardzo kameralnego miejsca na nowoczesnym osiedlu, z dala od zgiełku i ruchu. Już to pozwoliło mi wprowadzić się delikatnie w nastrój i mocniej skupić na sobie. Oczywiście w głowie kłębiły mi się różne wątpliwości. Jeszcze na studiach słyszałam przecież o eksperymentach w komorze deprywacyjnej i o tym jak ludzie pozbawieni bodźców zewnętrznych bliscy byli stanu postradania zmysłów. Do tego wspomnienie zabawy w chowanego z dzieciństwa gdy kolega zamknął mnie w wersalce... Brrr... Od tego czasu wizja zamknięcia w małym pomieszczeniu (a co dopiero kapsule!) napawa mnie niemałym lękiem. Wszystkimi wątpliwościami dzielę się z właścicielką, chcę wiedzieć na temat komory wszystko (redukcja niepewności poprzez wiedzę;)) Oprócz wielu informacji dotyczących dobroczynnego wpływu floatingu na zdrowie i samopoczucie (m.in. leczenie bólu, skutków stresu, wspomaganie w zaburzeniach układu pokarmowego, nadciśnieniu, podwyższonym poziomie glukozy we krwi i wielu innych) dowiedziałam się że w każdej komorze zamontowany jest przycisk "panika". To mnie - urodzoną panikarę;) nieco uspokoiło... Wystarczy nacisnąć, a komora się otworzy, zapali się światło i w razie potrzeby obsługa przybędzie na pomoc. Teraz czuję się zaopiekowana :) 

Sama kapsuła ma nieco kosmiczną formę. Wypełnia ją 500 litrów wody o temperaturze ludzkiego ciała. Woda jest tak słona, że ciało unosi się na niej lekko, delikatnie dryfując. Ponieważ kapsuła znajduje się w pomieszczeniu z łazienką, do którego nikt inny nie ma dostępu, decyduję się pójść za radą właścicielki i zdjąć kostium kąpielowy (materiał na ciele mógłby przeszkadzać). Na początku położenie się na wodzie wydaje się dziwne i nienaturalne. Głowa nie pozwala ciału uwierzyć, że może leciutko unosić się w niebycie. Przez chwilę więc pozwalam sobie przyzwyczaić się do nowej sytuacji i nie zamykam kapsuły. Pyk... Guziczek. Pokrywa zamyka się. Wcześniej ustaliłam z właścicielką, że przez pół godziny towarzyszyć mi będzie szum morskich fal, a po 30 minutach w kapsule zapadnie cisza. Mam jeszcze wybór opcji - ze światłem lub bez o czym mogę zdecydować samodzielnie naciskając przycisk. A co mi tam... ma być bez bodźców to gasimy światło... 

Dziwnieee... Już po chwili przestaję czuć wodę. Jej temperatura sprawia, że moje ciało nie odczuwa żadnej różnicy i naprawdę czuję jakbym unosiła się w powietrzu a wokół mnie nie było nic. Szukam dla siebie odpowiedniej pozycji, dla zabawy odbijam się od brzegów kapsuły. Niesamowite, wbrew obawom poruszanie się nie powoduje tonięcia. Kiedy już zdążyłam nieco oswoić się z tą niecodzienną sytuacją, próbuję się zrelaksować. Próbuję to w tym wypadku właściwe słowo, bo odkrywam że początkowo mózg bardzo silnie broni się przed "resetem", a myśli gonią jak oszalałe. Uświadamiam sobie że kompletnie tracę poczucie czasu. Odcięta od bodźców nie wiem czy minęło 5 czy 30 minut, co wbrew przypuszczeniom nie budzi mojego niepokoju. Stopniowo wpadam w stan zbliżony do półsnu. Jeszcze o czymś myślę, ale coraz mocniej odpływam. Tylko to, że ucichły fale uświadamia mi, że minęło pół godziny. Już? Dopiero? Trudno stwierdzić, moja głowa już się nad tym nie zastanawia, a ciało odpoczywa. Rozmarzyłam się tak mocno że mogłabym jeszcze długo wspominać sobie te odczucia... W pewnym momencie miałam wrażenie jakbym wróciła do życia płodowego. Pewnie każdy przeżywa pobyt w kapsule inaczej, ale dla mnie to stwierdzenie chyba najlepiej opisuje ten stan... W pewnym momencie zapala się światło i już wiem że za chwile seans się skończy. Kapsuła się otwiera i znów, wracając do metafory, przeżywam coś na kształt porodu. Jest światło o którym zapomniałam, że istnieje i nagle moje ciało owiewa chłód. Seans dobiegł końca.



Zmywam z siebie sól i powoli wracam do rzeczywistości. Tylko że ta rzeczywistość jest jakaś inna... Łapię się na tym że idę wolniej, bardziej rozglądam się dookoła i jakoś nie myślę o tym co mam do zrobienia. Raczej o tym jak mi lekko. Na ciele. Na duszy.

Zdjęcia i możliwość relaksu zapewniło mi centrum floatingu Ocean Spokojny www.oceanspokojny.com.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Twitter Delicious Facebook Digg Stumbleupon Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Affiliate Network Reviews