czwartek, 30 stycznia 2014

O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu

Krótko, króciutko, bo w przelocie o książce Murakamiego:

Czy nie będąc wyczynowym sportowcem odnoszącym wielkie sukcesy można napisać dobrą i wiarygodną książkę o bieganiu?

Kiedy mąż wręczył mi jakiś czas temu najnowsze wtedy dzieło mojego ukochanego Murakamiego (fanom nie trzeba przedstawiać, nie-fanom napiszę tylko, że to bodajże najpopularniejszy obecnie na świecie japoński pisarz, który regularnie obstawiany jest przez bukmacherów jako murowany kandydat do literackiego Nobla, mój prywatny numer 1…), podeszłam do pozycji nieufnie. Bieganie? Na tle innych dzieł Japończyka temat wydawał się nudny i nie wart papieru. A gdzie motywy oniryczne tak charakterystyczne dla Murakamiego? Gdzie zbłąkany główny bohater? Gdzie kobiety z pięknymi uszami? Bieganie… Hm… bardziej z lojalności niż szczerej chęci zaczęłam czytać.

Już po kilkunastu pierwszych stronach zaczęłam bić się w pierś (czy jak mawia moja mama-odszczekiwać) moją pomyłkę… Dopiero przy tej książce naprawdę widać ogromny talent autora. Bo w gruncie rzeczy temat tak prawdziwy, tak fizyczny, wymaga największej literackiej finezji. Jak zwykle u Murakamiego czuje się klimat opisywanych przez niego miejsc, ale do tego dochodzi spowodowane obrazowymi i realnymi do bólu opisami treningów odczucie fizycznego wręcz zmęczenia (nawet gdy z książką leży się na kanapie;)), trudność złapania oddechu i drżenie mięśni. „Nie jestem człowiekiem. Jestem maszyną. Niczego nie czuję. Po prostu zmierzam naprzód. (…) Gdybym powiedział sobie że jestem żyjącą istotą ludzką, człowiekiem z krwi i kości, padłbym z bólu”.

„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” można polecić wszystkim – tym, którzy biegają i nie czytają książek i molom książkowym, którym idea ruchu jest obca. Jest to opowieść o zmaganiu się człowieka z własnym brakiem motywacji i zmęczeniem, pozbawiona jednak towarzyszącym często tego typu dziełom zadęcia. Czytając Murakamiego widzi się człowieka o zaskakująco młodym (jak na jego wiek) duchu i nagle znikają pytania o sens „katowania” własnego ciała codziennym treningiem i maratonami. Chce się biec z nim, dotknąć choć przez chwilę opisywanych przez niego uczuć, wznieść się ponad codzienność, by za chwilę uświadomić sobie, że w sport (niezależnie od poziomu jego profesjonalizmu) wpisane są ciągłe porażki i przegrane ze swoją głową i ciałem, które jednak nie powinny być powodem tego by się zatrzymać.

„Najpierw był bieg, a dopiero po nim towarzyszący mu byt, którym przypadkowo byłem ja. Biegnę, więc jestem”

środa, 29 stycznia 2014

Odrobina autopromocji ;)

W najnowszym, lutowym numerze magazynu sportów motocyklowych offroad X-cross ukaże się mój artykuł dotyczący motywacji dzieci do uprawiania sportów motocyklowych z garścią wskazówek dla rodziców.

Twitter Delicious Facebook Digg Stumbleupon Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Affiliate Network Reviews